It's hard to be hero
- Nie idź tam, nie możesz
tam pójść - mówiła błagalnym głosem,
prawie zalewając się łzami
- Mogę, zaraz ci pokażę jak
wychodzę przez te drzwi - odpowiedział na swój indywidualny, można by
powiedzieć uszczypliwo-jakośtamjeszcze
sposób.
- Ale, ale ja cię kocham.
- Wiem, ale i tak pójdę.
- Ekhm..
- No dobra, też cię kocham.
- Będę na ciebie czekała,
choćbym miała tu umrzeć z tęsknoty.
- Ta, chajtnęła byś się z
pierwszy lepszym napotkanym
przystojniakiem. Nie martw się, zaraz wrócę. Dlaczego każdy myśli że ratowanie świata zajmuje dużo czasu?
Naprawdę, jak by nad tym dobrze
przysiąść to zajmuje to góra 2-3 godziny.
- To nie jest moment na
żarty. Mam ci coś ważnego do powiedzenia,
ja...jestem...
- Androidem? - odsunął się o
krok, powoli, lecz pewnie wyciągając
shotguna spod płaszcza.
- Nie idioto, jestem w
ciąży.
- c c c c tssss co? No teraz to
dowaliłaś, nie mogłaś powiedzieć jak
wrócę? I co teraz, walcząc z moim odwiecznym wrogiem, zamiast skupić się na walce będę myślał o
dziecku, nic to nie myślisz - zastanowił
się chwilę.
- A może wymyśliłaś sobie,
że dasz mi ten test ciążowy czy co ty
tam masz, wtedy mu pokażę, to może się ulituje i nie będzie chciał mnie zabić tak? tak to sobie wymyśliłaś?
- j j j ja chciałam tylko abyś
wiedział.
- No to ładne mi rzeczy.
- Nie idź tam, oni cię
zabiją.
- Możliwe, że mogę już stamtąd
nie wrócić.
Jej malutkie, skrzące się
fioletowo-czarno-niebieskie oczy zaczęły
wypełniać się łzami.
- Żartuję, odgrzej ten
wczorajszy bigos, zaraz będę.
- grrr nienawidzę cię.
- Mówiłaś że mnie kochasz.
- Zmieniłam zdanie.
- Jak chcesz, wychodzę.
Bohater widział już tylko
jej ruszające się usta. Nie zdążył już nic więcej usłyszeć, gdyż wszystkie
dźwięki zagłuszał włączony w MP3 na full
- dubstep.
Sięgając po telefon
Wyciągnął zza pazuchy kobiałkę jajek.
- Kurwa - zaklął szpetnie.
- Zapomniałem, że starej
jajka kupiłem, chuj, przecież się ich
nie pozbędę, co z tego, że ratuję świat, nie będę marnował pieniędzy, no i co będę jadł jutro na
śniadanie.
Chodziło mu o jego ciężko zarobione
pieniądze na wcześniejszych ratowaniach
świata, chociaż nikt mu za to nie płacił, gdyż firma wynajmująca bohaterów upadła nie mając z tego
żadnych korzyści finansowych. Dlatego
też jej założyciele zajmują się teraz tzw.
"misjami pokojowymi". Zarabiał więc na tym co podczas tych
misji znajdował czy były to artefakty,
czy też broń zabitych wrogów. W sumie
nie wiadomo po co to robił. Schował kobiałkę z powrotem i znalazł w końcu telefon... Z klapką.
- Co? myłem się przed
chwilą.
- Wash time. O co ci chodzi,
nie pierdol tylko chodź, miałeś przyjść
na umówione miejsce
- Sam się umyj, pewnie wali
od ciebie jeszcze po wczorajszym.
Spóźnię się jakiąś godzinę
- Ta, jasne, nie ma to jak
się spóźnić na ratowanie świata,
poczekaj mnie tu tylko, zaraz u ciebie będę.
- Sory, ale sam musisz to
zobaczyć... I jeszcze jedno. Show time.
Mówi się show time.
Pomyślał, że pewnie przyjął
wczoraj jeszcze jednego bucha na dobry
sen i nie może się ogarnąć. Wsiadł do swojego czerwonego cabrioletu i pojechał,
a przynajmniej tak to sobie wyobraził,
ponieważ nie miał żadnego czerwonego cabrioletu, co więcej nie miał nawet samochodu. Przeszedł 2 przecznice
na przystanek komunikacji miejskiej,
sprawdził rozkład jazdy.
- Kurwa, musiał przed chwilą
pojechać - pomyślał
Sprawdził, wkładając rękę we
wszystkie kieszenie jakie miał ( a było
ich 8) czy ma przy sobie bilet i o dziwo znalazł pomięty świstek papieru. Uśmiechnął się w duchu i zaczął
go ładnie prostować.
- Kurwa, skasowany - zaklął
już głośniej
- Niech Pan nie przeklina
Panie, co Pan u siebie jesteś? Dzieci tu
są, słuchają - zwróciła mu uwagę starsza, obładowana siatkami kobieta
Bohater tylko spojrzał się
krzywo i odwrócił głowę. Podszedł do
okienka pobliskiego kiosku.
- Poproszę jeden bilet
ul...o cię chuj
- Panie, mówiłam coś panu,
jest Pan cham i warchoł
Bohater jednak miał powód do
przekleństw gdyż za jego placami,
kawałek dalej zatrzymał się właśnie autobus. Przestał szukać portfela i pognał na przystanek. Zdążył.
Kierowca jeszcze chwilę czekał na
starszą kobietę którą zauważył lusterku.
- Jednak bym zdążył kupić -
pomyślał zdenerwowany.
W autobusie stał, nie mógł
usiąść, gdyż niekomfortowo siedzi się z
bronią tego kalibru, a przecież nie wyjmie go i nie położy na siedzeniu obok. Podszedł do niego wąsaty
łysiejący Pan niższy od niego o głowę.
- Dzień dobry Panu,
uszanowanko, kto by to widział, aby w
pochmurny dzień okulary przeciwsłoneczne nosić - zagaił karzełek
Bohater przyzwyczajony do
swoich okularów kompletnie ich nie
zauważył. Zdjął i schował do którejś z kieszeni.
- uuu Mówił ktoś panu że ma
Pan bardzo, ale to bardzo brzydką facjatę?
- kontynuował nieznajomy
- Goń się pan czego Pan
chce, przyczepił się Pan, zaraz mogę
panu zademonstrować dlaczego tak wyglądam.
- Strasznie Pan nie
uprzejmy, no co za wychowanie. Jeśli pan
łaskaw poproszę bilecik do kontroli.- Widocznie pracując w zawodzie kanara czuł wyższość nad innymi,
zwykłymi obywatelami.
Bohaterowi wzrosło tętno.
- Nie mam - powiedział z
udawanym spokojem
- A ja wiedziałem że Pan nie
ma , od razu jak pana zobaczyłem to od
razu wiedziałem że Pan nie ma, momentalnie pomyślałem że wygląda pan na takiego co to nie ma, i co?
myliłem się?, nie myliłem się, wcale
się nie pomyliłem, no powie
pan czy się pomyliłem.
Bohaterowi prawie żyłka na
czole nie poszła, ale udając twardego
patrząc się w przestrzeń przed nim, uchylił nieco jedną stronę płaszcza
- Co Pan, co mnie obchodzi
że Pan jajka sobie kupił w biedronce po
przecenie za 3,50. Ahaaa, Pan mnie chciał tym przekupić tak? no proszę pana mnie przekupić? Pracownika
komunikacji miejskiej? Mnie? Jajkami?
Chyba pan sobie za przeproszeniem jaja robi?
hahah Zrozumiał pan? jaja robi - kanar, aż sam był zaskoczony swoim poczuciem humoru.
Wszystkiemu przysłuchiwali
się niby to przypadkiem pasażerowie. Tym
razem bohater strzelił takiego buraka, jak ten z siatki starszej pani z przystanku. Odsłonił drugą
stronę płaszcza.
- ohohohoho, no Proszę Pana,
jak tak to ja pana przepraszam , nie
wiedziałem, proszę powściągnąć nerwy. Waaaldeeek! Cho no tu. - Krzyknął na drugi koniec autobusu.
- Jestem bardzo spokojny -
skłamał
Spojrzał na przód autobusu,
z siedzenia wstał wielki koleś z
zanikiem który kiedyś wybierając pomiędzy wielkimi bickami a posiadaniem szyi wybrał to pierwsze.
Bohater przełknął ślinę.
Wtem, przeciskając się z trudem wyszedł
zza wielkoluda krępej budowy, średniego wzrostu facet. Podszedł do pierwszego kanara, obczaił sytuację i
wyciągnął pistolet (Magnum)
przystawiając do piersi bohatera. Bohater oglądał filmy o Brudnym Harrym i wiedział co ta broń może
zrobić....
Hmm, zastanawiam się kogo chcesz uratować. Siebie czy świat?
OdpowiedzUsuńI skąd wziąłeś tak tanie jajka?! Ostatnio całe 6,70 płaciłam!
Było pisane jeszcze przed podwyżką cen. Z chowu klatkowego, badziej zestresowane kury = tańsze zestresowane jajka.
OdpowiedzUsuń