poniedziałek, 26 marca 2012

It's hard to be hero


- Nie idź tam, nie możesz tam pójść - mówiła błagalnym głosem,  prawie zalewając się łzami
- Mogę, zaraz ci pokażę jak wychodzę przez te drzwi - odpowiedział na swój indywidualny, można by powiedzieć  uszczypliwo-jakośtamjeszcze sposób.
- Ale, ale ja cię kocham.
- Wiem, ale i tak pójdę.
- Ekhm..
- No dobra, też cię kocham.
- Będę na ciebie czekała, choćbym miała tu umrzeć z tęsknoty.
- Ta, chajtnęła byś się z pierwszy lepszym napotkanym  przystojniakiem. Nie martw się, zaraz wrócę. Dlaczego każdy  myśli że ratowanie świata zajmuje dużo czasu? Naprawdę, jak by  nad tym dobrze przysiąść to zajmuje to góra 2-3 godziny.
- To nie jest moment na żarty. Mam ci coś ważnego do  powiedzenia, ja...jestem...
- Androidem? - odsunął się o krok, powoli, lecz pewnie  wyciągając shotguna spod płaszcza.
- Nie idioto, jestem w ciąży.
- c c c c tssss co? No teraz to dowaliłaś, nie mogłaś powiedzieć  jak wrócę? I co teraz, walcząc z moim odwiecznym wrogiem,  zamiast skupić się na walce będę myślał o dziecku, nic to nie  myślisz - zastanowił się chwilę.
- A może wymyśliłaś sobie, że dasz mi ten test ciążowy czy co ty  tam masz, wtedy mu pokażę, to może się ulituje i nie będzie  chciał mnie zabić tak? tak to sobie wymyśliłaś?
- j j j ja chciałam tylko abyś wiedział.
- No to ładne mi rzeczy.
- Nie idź tam, oni cię zabiją.
- Możliwe, że mogę już stamtąd nie wrócić.
Jej malutkie, skrzące się fioletowo-czarno-niebieskie oczy  zaczęły wypełniać się łzami.
- Żartuję, odgrzej ten wczorajszy bigos, zaraz będę.
- grrr nienawidzę cię.
- Mówiłaś że mnie kochasz.
- Zmieniłam zdanie.
- Jak chcesz, wychodzę.
Bohater widział już tylko jej ruszające się usta. Nie zdążył już nic więcej usłyszeć, gdyż wszystkie dźwięki zagłuszał włączony w  MP3 na full - dubstep.

 Więc nasz bohater wychodząc z domu pomyślał, że ten  nieprzypadkowo wybrany kawałek będzie fajnym podkładem do wyjścia  na misje ratowania świata i dodatkowo dla wzmocnienia  podniosłości chwili zaczął chodzić w zwolnionym tempie, aż nie zorientował się że musi to strasznie głupio wyglądać o czym  świadczyły także spojrzenia przechodniów chcące powiedzieć - co  on świat ratować idzie czy co...
Sięgając po telefon Wyciągnął zza pazuchy kobiałkę jajek.
- Kurwa - zaklął szpetnie.
- Zapomniałem, że starej jajka kupiłem, chuj, przecież się ich  nie pozbędę, co z tego, że ratuję świat, nie będę marnował  pieniędzy, no i co będę jadł jutro na śniadanie.
Chodziło mu o jego ciężko zarobione pieniądze na wcześniejszych  ratowaniach świata, chociaż nikt mu za to nie płacił, gdyż firma  wynajmująca bohaterów upadła nie mając z tego żadnych korzyści  finansowych. Dlatego też jej założyciele zajmują się teraz tzw.  "misjami pokojowymi". Zarabiał więc na tym co podczas tych misji  znajdował czy były to artefakty, czy też broń zabitych wrogów. W  sumie nie wiadomo po co to robił. Schował kobiałkę z powrotem i  znalazł w końcu telefon... Z klapką.
 - Wash time.
- Co? myłem się przed chwilą.
- Wash time. O co ci chodzi, nie pierdol tylko chodź, miałeś  przyjść na umówione miejsce
- Sam się umyj, pewnie wali od ciebie jeszcze po wczorajszym.  Spóźnię się jakiąś godzinę
- Ta, jasne, nie ma to jak się spóźnić na ratowanie świata,  poczekaj mnie tu tylko, zaraz u ciebie będę.
- Sory, ale sam musisz to zobaczyć... I jeszcze jedno. Show  time. Mówi się show time.

Pomyślał, że pewnie przyjął wczoraj jeszcze jednego bucha na  dobry sen i nie może się ogarnąć. Wsiadł do swojego czerwonego cabrioletu i pojechał, a przynajmniej tak to sobie wyobraził,  ponieważ nie miał żadnego czerwonego cabrioletu, co więcej nie  miał nawet samochodu. Przeszedł 2 przecznice na przystanek  komunikacji miejskiej, sprawdził rozkład jazdy.
- Kurwa, musiał przed chwilą pojechać - pomyślał
Sprawdził, wkładając rękę we wszystkie kieszenie jakie miał ( a  było ich 8) czy ma przy sobie bilet i o dziwo znalazł pomięty  świstek papieru. Uśmiechnął się w duchu i zaczął go ładnie  prostować.
- Kurwa, skasowany - zaklął już głośniej
- Niech Pan nie przeklina Panie, co Pan u siebie jesteś? Dzieci  tu są, słuchają - zwróciła mu uwagę starsza, obładowana siatkami  kobieta
Bohater tylko spojrzał się krzywo i odwrócił głowę. Podszedł do  okienka pobliskiego kiosku.
- Poproszę jeden bilet ul...o cię chuj
- Panie, mówiłam coś panu, jest Pan cham i warchoł
Bohater jednak miał powód do przekleństw gdyż za jego placami,  kawałek dalej zatrzymał się właśnie autobus. Przestał szukać  portfela i pognał na przystanek. Zdążył. Kierowca jeszcze chwilę  czekał na starszą kobietę którą zauważył lusterku.
- Jednak bym zdążył kupić - pomyślał zdenerwowany.
W autobusie stał, nie mógł usiąść, gdyż niekomfortowo siedzi się  z bronią tego kalibru, a przecież nie wyjmie go i nie położy na  siedzeniu obok. Podszedł do niego wąsaty łysiejący Pan niższy od  niego o głowę.
- Dzień dobry Panu, uszanowanko, kto by to widział, aby w  pochmurny dzień okulary przeciwsłoneczne nosić - zagaił karzełek
Bohater przyzwyczajony do swoich okularów kompletnie ich nie  zauważył. Zdjął i schował do którejś z kieszeni.
- uuu Mówił ktoś panu że ma Pan bardzo, ale to bardzo brzydką  facjatę? - kontynuował nieznajomy
- Goń się pan czego Pan chce, przyczepił się Pan, zaraz mogę  panu zademonstrować dlaczego tak wyglądam.
- Strasznie Pan nie uprzejmy, no co za wychowanie. Jeśli pan  łaskaw poproszę bilecik do kontroli.- Widocznie pracując w  zawodzie kanara czuł wyższość nad innymi, zwykłymi obywatelami.
Bohaterowi wzrosło tętno.
- Nie mam - powiedział z udawanym spokojem
- A ja wiedziałem że Pan nie ma , od razu jak pana zobaczyłem to  od razu wiedziałem że Pan nie ma, momentalnie pomyślałem że  wygląda pan na takiego co to nie ma, i co? myliłem się?, nie  myliłem się, wcale
się nie pomyliłem, no powie pan czy się pomyliłem.
Bohaterowi prawie żyłka na czole nie poszła, ale udając  twardego patrząc się w przestrzeń przed nim, uchylił nieco jedną  stronę płaszcza
- Co Pan, co mnie obchodzi że Pan jajka sobie kupił w biedronce  po przecenie za 3,50. Ahaaa, Pan mnie chciał tym przekupić tak?  no proszę pana mnie przekupić? Pracownika komunikacji miejskiej?  Mnie? Jajkami? Chyba pan sobie za przeproszeniem jaja robi?  hahah Zrozumiał pan? jaja robi - kanar, aż sam był zaskoczony  swoim poczuciem humoru.
Wszystkiemu przysłuchiwali się niby to przypadkiem pasażerowie.  Tym razem bohater strzelił takiego buraka, jak ten z siatki  starszej pani z przystanku. Odsłonił drugą stronę płaszcza.
- ohohohoho, no Proszę Pana, jak tak to ja pana przepraszam ,  nie wiedziałem, proszę powściągnąć nerwy. Waaaldeeek! Cho no tu.  - Krzyknął na drugi koniec autobusu.
- Jestem bardzo spokojny - skłamał
Spojrzał na przód autobusu, z siedzenia wstał wielki koleś z  zanikiem który kiedyś wybierając pomiędzy wielkimi bickami a  posiadaniem szyi wybrał to pierwsze.
Bohater przełknął ślinę. Wtem, przeciskając się z trudem wyszedł  zza wielkoluda krępej budowy, średniego wzrostu facet. Podszedł  do pierwszego kanara, obczaił sytuację i wyciągnął pistolet  (Magnum) przystawiając do piersi bohatera. Bohater oglądał filmy  o Brudnym Harrym i wiedział co ta broń może zrobić....




2 komentarze:

  1. Hmm, zastanawiam się kogo chcesz uratować. Siebie czy świat?
    I skąd wziąłeś tak tanie jajka?! Ostatnio całe 6,70 płaciłam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Było pisane jeszcze przed podwyżką cen. Z chowu klatkowego, badziej zestresowane kury = tańsze zestresowane jajka.

    OdpowiedzUsuń